13 października 2013

Dzieje się to, czego sobie życzysz!





Inspiracja do napisania tego posta przyszła do mnie już w przeciągu kilkudziesięciu minut od wylądowania na sycylijskiej ziemi; punktualnie o 22:30, odbiór walizek poszedł sprawnie. Z uwagi na niewielkie rozmiary lotniska już kilkanaście minut później byliśmy gotowi do przejazdu do miasta.


Okazało się, że podstawiony przed wyjściem autokar był zarezerwowany dla zorganizowanej grupy turystycznej z Polski, która podróżowała z nami tym samym samolotem. Ich autokar odjechał, a my zobaczyliśmy przystanek transportu miejskiego.

Z rozkładu jazdy wynikało jasno, że najbliższy, a zarazem ostatni bus tego dnia odjedzie do Trapani za prawie godzinę.


Stanęłam wraz z grupą innych Polaków na przystanku czekając na autobus, rozkoszowałam się ciepłym powietrzem. Delikatnym wiatrem, którego ochładzające smagnięcia pieściły moją skórę. Mimo późnej godziny odczuwałam duże ciepło. Jak się później okazało różnica między temp. w Polsce a na Sycylii wynosiła ok. 20 stopni Celsjusza.


Czas płynął mi bardzo szybko. Chłonęłam z ciekawością strzępki rozmów w dialekcie sycylijskim, który jak do tej pory znałam tylko z filmów i ust dwóch kolegów, palermitańczyków.

W tle tego wszystkiego pojawiał się coraz bardziej zirytowany głos towarzyszki mojej samolotowej podróży, która coraz intensywniej rugała swojego męża za złą organizację wyjazdu.


Kobieta obawiała się także o ewentualną możliwość spędzenia nocy "pod hotelem".

Jej mąż wykazywał się stoickim spokojem zapewniając, że w hotelu powinni na nich zaczekać, przecież wiedzą, że przybędą goście z Polski.

Kobieta często używała zdań typu:

"Jestem pewna, że sobie pójdą, a my będziemy siedzieć jak psy na walizkach przez całą noc"

"Zobaczysz, że zostaniemy na lodzie, bo tak załatwiasz sprawy"

"Powinieneś zadzwonić do nich, ale nie masz nawet numeru telefonu, będziemy siedzieć całą noc pod drzwiami, zobaczysz"


Słuchając tych zapewnień przez całą drogę w autobusie miałam takie przemożne odczucie, że ta Turystka sama właśnie planuje swoją najbliższą noc.

Mimo iż mój telefon nie działał, bo jeszcze nie złapał lokalnej sieci, a ja była umówiona na przyjazd do mojego B&B na maks. 23:00 byłam spokojna o swój nocleg.

Nawet, gdyby właściciele już sobie poszli i na mnie nie czekali, to czy byłoby w tym coś złego???


Kilka dni później spotkałam ową parę. Wymieniliśmy kilka grzecznościowych zdań. Nie omieszkałam zapytać o nocleg pierwszego dnia.

Okazało się, że "ten śpioch właściciel poszedł do domu", a turyści zgodnie ze swoimi życzeniami wysyłanymi do Wszechświata z prędkością światła musieli czekać na ponowne otwarcie pensjonatu do rana.


Powtarzając za Jodi Picoult "Życzenia się spełniają, uważaj czego sobie życzysz", chcę aby ta autentyczna opowieść stała się żywą ilustracją do kolejnej notki na temat Przyciągania pewnych zdarzeń i ludzi w naszym życiu.



Fot. Tapetus.pl

4 komentarze:

  1. O tak, sprawdziłam na własnej skórze i staram się nie wypowiadać na głos tego typu samospełniających się przepowiedni. Czarne myśli od razu zamieniam na pozytywne wizje i dodaję od siebie mój magiczny ;) zwrot, który stosuję od zawsze "i nie wyobrażam sobie żeby było inaczej!"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gaju, super! Gratuluję pomysłowości i wiary w moc pozytywnego myślenia! Trzymam kciuki!

      Usuń
  2. To prawda. Kiedyś przyjąłem założenie, że na wyjazdach mam zawsze ładną pogodę. I to się od wielu lat sprawdza. Ludzie chcą mieć urlop w tym samym czasie co ja, bo wtedy na pewno będzie pogoda. Właśnie wracam z gór po trzech słonecznych dniach:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dawidzie przyjmuję to samo założenie:) Wielu udanych wyjazdów ze słoneczkiem w tle!

      Usuń