Przed chwilą przeczytałam, pochłonęłam jednym tchem, książkę "Dobre ciało" Eve Ensler.
To poruszająca i otwierająca wiele wątków książka powstała na
bazie rozmów z różnymi kobietami w najróżniejszych zakątkach świata, od
Hollywood i Rio po Afganistan i Indie.
Kobiety z różnych szerokości geograficznych, różnych religii i
kultur opowiadają o relacji ze swoim ciałem. Relacji, która
kształtuje ich całe życie. Wpływa na relacje z innymi ludźmi. Na ich
własne poczucie (nie)szczęścia, doskonałości i pewności siebie.
Wiele z tych kobiet wierzy, że jeśli zmieni swoje ciało uda się zmienić całe życie. Nagle jak za dotknięciem czarodziejskiej
różdżki wszystkie problemy znikną.
Upiększają, modelują,
zmieniają, odsysają, wstrzykują, powiększają, przekłuwają, tatuują,
wybielają, przyciemniają zniekształcając swoje obecne ciała, domy swojej
duszy, tylko po to by przybliżyć się do ideału. Ideału wykreowanego
przez media.
Wywiady zostały ułożone w iście Hitchcockowskim stylu, czyli
zaczęło się od wybuchu bomby, w postaci rozmowy z 80-cio letnią
właścicielką Cosmo, która nie przestaje robić serii 100 brzuszków kilka
razy dziennie, a szczytem jej możliwości kulinarnych są prażone pestki z
dyni. A później napięcie stopniowo wzrastało.
Czytając kolejne wyznania miałam wrażenie, że
znalazłam się w świecie całkowitego absurdu stworzonego przez jakiś
wyjątkowo kreatywny umysł autora. Dopiero w którymś momencie dostrzegłam
realność tych słów w odniesieniu do wielu znanych mi osób.
Wprawdzie, nie wiem, aby któraś z nich miała już za sobą
plastykę waginy, ale ich uporczywa chęć poprawiania natury i ulepszania
swojego ciała powodowana brakiem miłości do samych siebie jest czymś co
łączy je z bohaterkami "Dobrego ciała".
O tym, że nie chodzi tylko o brak miłości do samej siebie
przekonałam się czytając rozdział o Tiffany trzydziestopięcioletniej
modelce będącej w związku małżeńskim z własnym chirurgiem. Z lęku o to,
że mąż zostawi ją, gdy tylko przestanie mieć "co poprawiać", potajemnie
podjada lody,
Książka dla tych, którzy nie potrafią siebie do końca
zaakceptować i pokochać. Mimo nieco różnego od mojego języka, doskonale
opisuje fenomen zjawiska. Ciekawe są też osobiste perypetie autorki z
jej brzuchem. Jeśli też masz "taki brzuch", od którego ciągle coś chcesz
i który stał się centrum twojego myślenia o Tobie samej - przeczytaj
koniecznie. Przemyśl i daj znać, jak Ci jest po lekturze.
Fot. zszywka.pl
Fot.2 dulos.pl
Ciekawa pozycja. Wydaje mi się, że przez te reklamy i nierealne ideały piękne kobiety zafiksowały się dzisiaj na ciele. Dążą do czegoś czego nie ma i uzależniają od tego szczęście. Bardzo zgubne.
OdpowiedzUsuńZgubne, o ile nie wyważy się odpowiedniego poglądu na ideały i siebie samą, a także jeśli brakuje samoakceptacji i prawdziwej miłości do siebie.
UsuńA ja bym chciała wiedzieć jak wygląda ciało idealne? Bo wg mnie takiego nie ma! Nie należy się skupiać na tym co nam wciskają media, tylko na tym kiedy my czujemy się dobrze ze sobą :). Pierwsza zadada w życiu: 1. Zaakceptować i pokochać siebie :).
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że dla każdego ciało idealne oznacza coś innego. Pamiętam jak jako nastolatka oglądałam jakiś film, tytuł oczywiście uleciał mi z pamięci. To co bardzo mi utkwiło, to jedna scena. Dziewczyna chce się dostać do jakiegoś elitarnego klubu w szkole. Aby tego dokonać musi przejść przez szereg prób. Ostatnia z nich polega na tym, że ma ona pozostać w samej bieliźnie i pozwolić koleżankom- członkiniom klubu, zaznaczyć na swoim ciele czerwonymi markerami, wszystkie jego części, które nie spełniają warunków klubowych. W konsekwencji bohaterka jest cała jednym wielkim czerwonym kółkiem i rozpada się psychicznie.
Usuńmnie by nie uszczęśliwiło zbliżenie się do "ideału". Lepiej ćwiczyć, zdrowo się odżywiać itd. niż odsysać, przerabiać, wstrzykiwać. Często ładne kobiety robią z siebie "potwory"
OdpowiedzUsuńBo sam cel w sobie nie jest tak ważny jak cieszenie się drogą do niego.
UsuńAktualne trendy (idealna, szczupła sylwetka) wprowadzają niezłe zawirowania w życie (najczęściej kobiet) - głodzą się, zażywają jakieś świństwa i nigdy tak naprawdę nie będą zadowolone ze swojej sylwetki.
OdpowiedzUsuńMoże pora uświadamiać mężczyzn, żeby kochali nas takimi, jakimi stworzyła nas natura...? ;)
Pozdrowienia zostawiam :)
Postawiłaś bardzo dobre pytanie. Ono nurtuje mnie samą. Od jakiegoś czasu zastanawiam się, czy to faktycznie mężczyźni "wymagają" od nas takich idealnych ciał.
UsuńPrzypomina mi się ten słynny skecz Czarka Pazury, w którym aktor przekonuje, że gdyby nie reklamy w tv on nie wiedziałby o istnieniu cellulitis-u.
Ciekawe jest to, czy to nie jakaś zewnętrzna siła np koncerty z branży beauty nie generują w nas tej potrzeby poprawiania i ulepszania bez końca.
Książka na pewno bardzo ciekawa. Czasami w niedzielę oglądam tego typu programy - kobiety potrafią być bardzo nieszczęśliwe z powodu różnych części ciała, które nie są zgodne z ich wyobrażeniami. W moim mniemaniu czasami rzeczywiście warto się zoperować - brzuch wiszący jak worek - po urodzeniu dziecka, odstające uszy, śmieszny nos. Jeżeli przez takie sprawy narażamy się codziennie na złe traktowanie i nie możemy patrzeć w lustro, to lepiej odwiedzić chirurga. Nie mogłam uczestniczyć w konferencji, gdyż po kliknięciu w link okazało się, że mój android nie ma zainstalowanej, potrzebnej do tego aplikacji (AnyMeeting czy czegoś w tym rodzaju), a ja nie jestem typem informatyka i zupełnie nie wiedziałam jak mam to zrobić w minutę. Pytając Cię wcześniej o szczegóły, podejrzewałam, że trzeba się jakoś do tego przygotować, tak się składa, że pracuję na tablecie. Sorki, technika mnie pokonała.
OdpowiedzUsuńWebinar jest dopiero 06.03.2014 czyli w przyszłym tygodniu. Spokojnie. To było tylko automatycznie wygenerowane przypomnienie :)
UsuńMój dobry przyjaciel, właściciel dużej kliniki chirurgii plastycznej w Niemczech (nie Maciuś, nie podam nazwy - nie będzie reklamy:P) mówił mi, że taka interwencja zawsze powinna być absolutną OSTATECZNOŚCIĄ. Taka zmiana wyglądu fizycznego bez odpowiedniego wsparcia specjalistów od wizerunku, psychologów i coachów czasami potrafi wywołać więcej szkód niż pożytku.
O rany! Ale mi się pokręciło. Ale niestety, to w praktyce niczego nie zmienia - 6 marca będę właśnie w drodze powrotnej z Krakowa! Dzisiaj zostałam wysłana w podróż służbową. Przepraszam bardzo, trudno się czasami wpasować... Może ktoś mógłby wskoczyć na moje miejsce?
UsuńGdybym usłyszała o tej książce rok temu pewnie bym po nią sięgnęła :) Teraz nie mam problemu ze samoakceptacją :)
OdpowiedzUsuńSuper! Gratuluję Ci takiej postawy!
UsuńSamoakceptacja jest fundamentalną częścią budowli pod nazwą "radość życia".
Bo problem powstaje, w mojej opinii, gdy dbanie o ciało staje się sensem życia. Gdy ciało ma mi zapewnić szczęście. A tak nie jest, dbam o ciało bo chcę się dobrze czuć, w subiektywnym tego znaczeniu, ale bardziej płaski brzuch nie spowoduje, że innego rodzaju problemy znikną. I tego wydaje mi się, na szczęście, mam świadomość.
OdpowiedzUsuń