Czy znasz powiedzenie "W zdrowym ciele, zdrowy duch"?
Jeśli tak, to dlaczego z taką łatwością zagłuszasz przekaz płynący wprost z twojego ciała?
Wszystko co odczuwasz w ciele i definiujesz jako ból jest niczym innym jak tylko energią. Jej postrzeganie zależy od indywidualnego systemu klasyfikowania i etykietowania doznań. Zdarza się, że coś co dla jednej osoby jest już bólem, dla innej może być po prostu nieprzyjemnym odczuciem, które jednak z bólem samym w sobie nie ma nic wspólnego.
Każdy człowiek mam inny stopień tolerancji bólu, co jednak nie zmienia faktu, że każdy ból prędzej, czy później odczuwa.
Jak napisałam wcześniej ból jest energią i swoistym przesłaniem, wysyłanym przez organizm z prośbą o zwrócenie uwagi na tą konkretną część ciała, czy też zadbanie o odpowiadającą mu sferę życia.
Przed ponad dziesięciu laty żyłam w dużym stresie, mało spałam, nieregularnie się odżywiałam. Nierzadko opuszczałam posiłki, bo miałam tysiąc ważniejszych rzeczy do zrobienia. Pierwszym całkowicie zbagatelizowanym sygnałem były bóle głowy. Myślałam wtedy, że głowa boli przecież każdego. To całkowicie normalne. Z czasem zaczęły się pojawiać silne bóle brzucha uniemożliwiające mi normalne funkcjonowanie. Przyłączyło się do nich kołatanie serca, którego również nie postrzegałam przez pryzmat reakcji na brak zadbania o moje ciało oraz natłoku negatywnych emocji. Patrząc na siebie z perspektywy czasu zastanawiam się, czy ja w ogóle czułam wtedy jakieś emocje, czy tylko silne bodźce z ciała?
W konsekwencji tego wszystkiego zaczęły się moje wycieczki, a nawet "pielgrzymki" do lekarzy wszelkich specjalności z kardiologiem włącznie. Wizyty, badania, wizyty kontrolne, badania, wizyty... I wszystko po to, by za każdym razem słyszeć coraz to nowe i bardziej śmiałe diagnozy lub (o dziwo) stwierdzenia, że tak naprawdę to nic mi nie jest.
Stwierdzenia
i diagnozy, które przyprawiały mnie a to o jeszcze większe zawroty
głowy, a to o napady złości. Nie wyobrażałam sobie jak to możliwe, ze
nikt nie jest w stanie mi pomóc i ulżyć jakoś w tych wszystkich
cierpieniach fizycznych.
Po latach wiem, że przyczyną
takiego stanu rzeczy był oczywiście stres i niedostosowany do potrzeb
mojego organizmu styl życia. Aby dokonać tego odkrycia potrzebowalam
wielu lat, wielu spotkań i długich godzin w czasie których wsłuchiwałam
się w swój wewnętrzny głos.
Każdy, odbierany przez
Ciebie, jako nieprzyjemny bodziec z ciała jest po to, byś się
zatrzymał/a w swoim pędzie i spojrzał/a na swoje życie z innej
perspektywy. Być może będzie potrzebne przewartościowanie i ustalenie
nowych priorytetów w przypadku częstej powtarzalności "wewnętrznych"
próśb. Być może wystarczy tylko krótka przerwa i naładowanie
akumulatorów przez kolejnym wyzwaniem.
Czegokolwiek
nie potrzebowałoby twoje ciało warto jest wsłuchać się w jego głos i
działać zgodnie z jego zaleceniami. Pod warunkiem, że nie są to
"zalecenia destrukcyjne", ale to jest już temat na kolejną notkę.
Fot.Zdrowie.gazeta.pl
stres.. szkoda się tyle stresować. ja zazwyczaj ignoruję ból abo staram się go zwalczyć siłą woli i zazwyczaj mi się udaje :)
OdpowiedzUsuńCzy na pewno warto jest ignorować ból i udając, że go nie ma zaciskać zęby i iść do przodu?
UsuńJakże jest to prawdziwe co piszesz o stresie i bólu, który nas męczy ...
OdpowiedzUsuńDziękuję
UsuńUważam że stres jest odpowiedzialny za dużo więcej chorób niż nam się wydaje. Zdecydowanie zwolnijmy tępo życia, bo nam przez palce przeleci i nawet nie zauważymy że dziś takie piękne słoneczko świeciło.
OdpowiedzUsuńSłoneczko i ptaszki śpiewają nawet. Ale jak wiele osób się zatrzyma, by się tym rozkoszować?
UsuńDzięki za ten post. Czasem rzeczywiście nie dostrzegamy sygnałów naszego ciała, a to błąd.
OdpowiedzUsuńDzięki za słowa poparcia!
UsuńZgadzam się z Tobą, że wiele chorób somatycznych bierze się z naszego stresu, strachu, smutku, złości itd., które dusimy w sobie.
OdpowiedzUsuńMyślę, że są tu dwie strony medalu. Jedni ludzie bagatelizują np. wielomiesięczny ból brzucha, a później są zdziwieni, że mają poważne choroby, bo za późno poszli na badania.
Ale inni nałogowo łykają tabletki przeciwbólowe, nawet jak lekko boli ich głowa lub paluszek.
Ja mam takie podejście, że raz na kilka miesięcy kompleksowo się badam i jestem spokojny o swoje zdrowie. A gdy boli mnie głowa ze stresu czy zmęczenia to nie łykam tabletek tylko staram się poleżeć, wyjść na zimne powietrze itd.
Pozdrawiam:)
Ja też się z Tobą zgadzam, że nałogowe łykanie chemicznych tabletek, które mają uśmierzyć ból jest bezsensowne. Zaliczam je do zachowań destrukcyjnych, które zagłuszają głos ciała i mają za zadanie tylko i wyłącznie przesłać do głowy sygnał " jest ok, bo się już tym zajęłam, wzięłam tabletkę za ileś minut mi przejdzie". Łykanie wszelkich leków przeciwbólowych jest oszukiwaniem siebie. Dziękuję, że zwróciłeś na to uwagę. Jest to bowiem bardzo ważny temat godny osobnej notki.
UsuńPo wielu latach nauczyłam się zwracać uwagę na to co przekazuje mi ciało, pewna bardzo stresująca sytuacja powtarza się w moim życiu tak co ok. pół roku. Kiedy trwa - ja się jakoś kręcę. Kiedy mija - prawie natychmiast dopada mnie jakieś choróbsko, nawet jeśli to miałby być zwykły katar. Tydzień temu właśnie to się wydarzyło, a ja teraz leczę zapalenie krtani :/ Pomimo swojej wiedzy, ciągle nie wpadłam na to jak ominąć chorobę, bo stresującej sytuacji ominąć na razie nie mogę...
OdpowiedzUsuńWyjściem z tego błędnego koła może okazać się inne spojrzenie na tą stresującą sytuację.
UsuńTak, to dobry pomysł :) Mam nadzieję, że się uda, bo szkoda mi zdrowia :)
UsuńPewnie, że szkoda zdrowia (i czasu) na stres!
UsuńBardzo prawdziwe to co napisałaś. Niestety na co dzień nie słuchamy tych sygnałów, jest przecież tyle zadań i obowiązków :( Dopiero kiedy to wszystko się skumuluje i organizm już nie jest w stanie funkcjonować przychodzi otrzeźwienie.
OdpowiedzUsuńRacja, w codzienności zabiegania trudno jest usłyszeć te sygnały, dlatego, moim zdaniem warto ćwiczyć uważność i rezonować ze swoim ciałem.
Usuńto prawda, sama się o tym przekonałam. Napięcia, strach, długotrwały lęk i ciało odmówiło posłuszeństwa. Odpowiedź na każde dręczące nas pytanie jest w nas i jeśli nie zaczniemy szukać tych odpowiedzi to w końcu obok duszy i ciało zachoruje. Dziękuję za piękne słowa na moim bloogu, za odwiedziny, bardzo dziękuję, pozdrawiam Jenny :)
OdpowiedzUsuńCiało, a dokładniej oddech jest pierwszym wskaźnikiem stanu naszej duszy. Warto zwracać na nie uwagę i dbać nie tylko o piękny wygląd, ale i o dobrostan.
Usuń