Moje "spotkania" medytacji były bardzo różne.
Poznałam wiele jej odmian, przez medytacje sterowane głosem, medytacje aktywne Osho, robione indywidualnie i grupowo, przez piętnasto - trzydziesto minutowe medytacje w samotności, aż po zupełnie niezwykłą medytację, której miałam okazję doświadczyć w ubiegły weekend na wyjeździe kończącym Nową Szkołę Oddechu, gdzie jak przypomnę stażuję w niedawno rozpoczętej edycji.
Ponad siedem godzin bycia. Bycia i nic nie robienia. Bycia i
kontaktowania się z samą sobą. Bycia i samoobserwacji. Bycia z tabunami
myśli i coraz bardziej bolącym ciałem, spinającym się karkiem,
drętwiejącymi drętwiejącymi nogami i mięśniami. Bycia na które zupełnie
nie byłam przygotowana. Bycia które w swej istocie zupełnie mnie
zaskoczyło.
Poznałam wiele jej odmian, przez medytacje sterowane głosem, medytacje aktywne Osho, robione indywidualnie i grupowo, przez piętnasto - trzydziesto minutowe medytacje w samotności, aż po zupełnie niezwykłą medytację, której miałam okazję doświadczyć w ubiegły weekend na wyjeździe kończącym Nową Szkołę Oddechu, gdzie jak przypomnę stażuję w niedawno rozpoczętej edycji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz