W swoim życiu spotkałam wiele
kotów, kilka miałam przyjemność poznać bliżej. Obcnie mieszka ze mną
czarniuteńki jak noc Minio - uosobienie delikatności, które nawet nie
wie co znaczy wyciągnąć pazurki, a całe dnie najchętniej spędzałoby
zwinięte w kulkę na kolanach, lub buszując w kwietnikach :)
Drugim
czarnym, a raczej prawie czarnym kotkiem, za którego wrodzoną czułość i wrażliwość ręczę jest Micio - kocurek, który stanął na mojej drodze w
czasach, gdy jeszcze mieszkałam z Rodzicami. Podbił on nie tylko moje
serce.
Jeśli to nie czarny kot, który nieopacznie przebiegł drogę sprowadza pecha to co, lub kto?
- Kominiarz?
- Zakonnica?
- Przejście pod drabiną?
Co sprawia, że ciągle obarczasz winą za swoje niepowodzenia innych?
Jak to się dzieje, że zwierzęta lub przedmioty martwe kierują Twoim losem?
Fot. Minio ze swoją ulubioną przytulanką - żabką
Też miałam czarnego kota Cezara. I nie nazwałabym tamtego okresu pechowym. Ale w wiara w zabobony towarzyszy nam często od dzieciństwa i łapię się na tym, że często muszę sobie tłumaczyć jak niemądre jest denerwowanie się z powodu takiego kotka... Wielka jest siła nawyków!
OdpowiedzUsuńOlbrzymia, wspaniale jest ją zauważać i uświadamiać sobie, ze nie wszystkie działania wypływają z logiku, lub naszego serca, ale właśnie z takich "przejętych/ zapożyczonych wierzeń"
Usuń